Ekopatrol straży miejskiej dostał nietypowe wezwanie. Mianowicie strażnicy zostali poproszeni o uratowanie kota zamkniętego w kontenerze na elektrośmieci. Ostatecznie sytuacja zakończyła się szczęśliwie i dość zaskakująco…
Kot w kontenerze na elektrośmieci
Na warszawskim Bródnie wydarzyła się bardzo niecodzienna sytuacja. Ktoś zgłosił do straży miejskiej, że w kontenerze na elektrośmieci zamknięto kota, który wydaje z siebie przeraźliwe miauknięcia. Strażnicy stawili się na ulicy Kondratowicza najszybciej, jak tylko mogli. Sytuacja zapowiadała się nieciekawie. Jak bardzo trzeba być brutalnym, żeby zatrzasnąć kota w śmietniku na elektronikę?
Na nieszczęście kontener był zbudowany w taki sposób, że nie można było zajrzeć do jego wnętrza. Tego typu pojemnika nie dałoby się otworzyć bez użycia specjalnego sprzętu. Gdy zapukano w zieloną skrzynię, w odpowiedzi usłyszano miauczenie…
Zaskakujące zakończenie. Kot był zabawkowy
Zanim strażnicy zdecydowali się użyć siły w celu otwarcia pojemnika, zwrócili uwagę na pewną kwestię… Za każdym razem, gdy próbowano zlokalizować zwierzę, mruczek miauczał dokładnie cztery razy, w bardzo powtarzalny sposób. Wówczas funkcjonariusze mogli odetchnąć z ulgą, gdyż okazało się, że w kontenerze wcale nie było prawdziwego kota. Była to tylko elektroniczna zabawka, z której nie wyjęto baterii.