30.07.2017
Umierający lew znalazł miłość
Joanna Nowakowska
Ten tekst przeczytasz w 2 minuty
Kahn i Shelia to dwa lwy, uratowane przez organizację zajmującą się dzikimi zwierzętami. Niestety, Sheila nie chciała żyć.
fot. boredpanda
Kahn i Shelia przez większość życia należały do tego samego właściciela. Były wypożyczane do zdjęć i na imprezy. Na szczęście zostały wybawione przez teksaską organizację ratującą dzikie zwierzęta. Przez kilka miesięcy po przewiezieniu do ośrodka dla dzikich zwierząt mieszkały na osobnych wybiegach.
Niestety, źle znosiły nagłą samotność. 6-letni Kahn nerwowo wylizywał i gryzł koniec ogona, wskutek stresu i depresji.
Z Sheilą było jeszcze gorzej. Umierała.
Lwica była młodsza od Kahna o 5 lat, wydawałoby się, że lepiej poradzi sobie ze zmianą otoczenia. Niestety. Odmawiała jedzenia, była osowiała i apatyczna, wymiotowała i słabła z dnia na dzień. Wyraźnie straciła chęć do życia. Pracownicy ośrodka nie chcieli się poddać, walczyli o nią i modlili się, by Sheila też zechciała zawalczyć o życie. Przez dwa tygodnie karmiono ją z ręki, podawano kulki mięsa głęboko do gardła, bo samodzielnie nie chciała jeść. Zdiagnozowano u niej toksoplazmozę, która też przyczyniła się do braku apetytu i apatii.
Dopiero połączenie Shelii z Kahnem przyniosło przełom.
Początkowo wpuszczano je na jeden wybieg tylko pod nadzorem, codziennie na kilka godzin.
Po 3 miesiącach uznano, iż nie potrzebują już „przyzwoitki”.
Zakochały się w sobie po uszy. To był prawdziwy wybuch miłości. Zwierzęta nie opuszczają się na krok, szaleją za sobą.
A Sheila znów chce żyć. Ma dla kogo.
Poprzedni właściciel lwów został oskarżony o znęcanie się nad zwierzętami i cofnięto mu dożywotnio pozwolenie na posiadanie dzikich zwierząt.
źródło: boredpanda