10.03.2024

Bibliotkoty, czyli rzecz o kotach bibliotecznych

Ewa Potępa

Ewa Potępa

Ten tekst przeczytasz w 7 minut

Regały pełne książek, powietrze przepełnione zapachem papieru, drobinki kurzu migoczące w słońcu. Wszechobecna cisza przerywana jedynie szumem przewracanych kartek. Wygodne fotele, na których można zwinąć się w kłębek, ciemne zakamarki idealne na drzemkę. Idealne warunki dla kotów!

koty w bibliotekach

fot. Shutterstock

Biblioteki to miejsca niewątpliwie wyjątkowe – i to nie tylko dla ludzi. Te przytulne, zaciszne miejsca doceniają również… koty. I to mimo że nie potrafią czytać. Oto parę wyjątkowych bibliotek z całego świata, które zyskały sławę dzięki swoim futrzastym rezydentom. 

Bibliotkoty – przy książkach od wieków

Jeśli kiedyś podczas wizyty w bibliotece poczułeś na sobie świdrujący koci wzrok, wśród regałów mignął ci puszysty ogon lub usłyszałeś mruczenie dobiegające z półki – byłeś świadkiem tradycji sięgającej tysięcy lat wstecz. Koty są bowiem nieodłączną częścią bibliotek od niepamiętnych czasów. 

Już w starożytnym Egipcie mruczki cieszyły się wyjątkowym statusem – uważane były za święte, traktowano je na równi z bóstwami. Co za tym idzie, posiadały wiele przywilejów. Karmiono je najlepszymi smakołykami, otaczano opieką i ochroną. Mogły robić i chodzić, gdzie chciały. Część z nich za swój dom wybrało największą bibliotekę starożytnego świata – Bibliotekę Aleksandryjską. Kiedy akurat nie spały, nie jadły i nie przyjmowały dowodów szacunku od ludzi, dbały o to, by do bezcennych zwojów i pism nie dobrały się szczury i myszy. 

Talent kotów do chronienia zbiorów (nie tylko bibliotecznych) doceniła również cesarzowa Rosji – Elżbieta. W XVIII wieku wydała dekret nakazujący sprowadzenie najlepszych kotów z miasta Kazań, by sprawowały pieczę nad zbiorami Ermitażu. Mruczki na tyle dobrze wywiązywały się ze swojej roli, że po dziś dzień możemy w Petersburgu spotkać ich potomków. 

Istniało nawet specjalne Stowarzyszenie Kotów Bibliotecznych (Library Cat Society). Założone przez Phyllis Lahti w 1987 roku, za cel obrało sobie propagowanie zalet kociej obecności w bibliotekach oraz pielęgnowanie ich wizerunku. Niestety po wielu latach stowarzyszenie zakończyło swoją działalność. 

Biblioteczny catfluencer 

W XXI wieku wiele kotów pełni nieco inne, lecz niewątpliwe ważne funkcje w różnego rodzaju instytucjach kultury. W odróżnieniu od swoich historycznych poprzedników dzisiejsze koty biblioteczne rzadko polują na gryzonie. Dużo częściej obejmują stanowiska biurowe. Niektóre pełnią funkcję kierowników, inne preferują stanowiska kreatywne – w marketingu lub dziale public relations. Są koty, które awansowały niemal na ambasadorów bibliotek, zapewniając im rozgłos i popularność w mediach społecznościowych. Doskonałym przykładem jest kot Horatio z Center Country Library w Pensylwanii. Jako „catfluencer” promuje swoją bibliotekę na Instagramie. 

Co tydzień w sobotę na koncie @centrecountylibrary pojawia się wyjątkowe zdjęcie oznaczone hashtagiem #caturday. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że uwieczniony na zdjęciach Horatio ma na sobie niezwykłe przebranie nawiązujące do prezentowanej książki lub filmu. Raz jest przebrany za Indianę Jonesa, innym razem za Gandalfa, kiedy indziej za bohaterkę powieści Jane Austen. Kocur promuje nie tylko nowości wydawnicze, docenia również klasykę. A do tego wspiera promocyjnie wszystkie wydarzenia kulturalne odbywające się w bibliotece.

Na ten nietypowy pomysł promocji wpadła opiekunka Horatio i zarazem pracownica biblioteki – Lisa Shaffer. Zauważyła, że zainteresowanie czytelników wizytami w bibliotece maleje pomimo licznych zbiorów i bogatej oferty spotkań. Postanowiła więc wziąć sprawy w swoje ręce. 

Wiedząc, jak bardzo Internet kocha wszystko, co ma związek z kotami, Lisa chciała to wykorzystać. Jej pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę! Posty z Horatio stały się hitem, a biblioteka zyskała tysiące nowych obserwujących. Jednak jak sama przyznaje, ma dzielnego pomocnika. Horatio jest niezwykle cierpliwy i dzielnie towarzyszy jej w misji promowania czytelnictwa w mediach społecznościowych.

Najfajniejszy kot w Birmingham

Bibliotekę publiczną Pinson w Alabamie zamieszkuje inny uroczy lokator – wyjątkowy kocurek o imieniu Socks (z angielskiego „skarpetki”). Chociaż dziś ma cudowne życie wypełnione miłością, głaskaniem i długimi drzemkami, to nie zawsze tak było. On i jego rodzeństwo zostali jako kocięta porzuceni na poboczu drogi. Czekałaby by ich pewna śmierć, gdyby nie lokalny radny. Mężczyzna w porę zauważył kocięta i otoczył je opieką. Gdy maluszki podrosły, znalazł wszystkim kochające domy. W ten sposób Socks dołączył do bibliotecznej rodziny. 

Już wcześniej rozważaliśmy przygarnięcie kota – mówi Allison Scanlan, obecna dyrektorka biblioteki. – Ze wszystkich kociąt Socks był najbardziej wyluzowany. Widać było, że uwielbia towarzystwo ludzi. Pomyśleliśmy, że będzie tu idealnie pasować – przyznaje.

Oprócz przyciągania do biblioteki nowych czytelników Socks udziela się również charytatywnie. Ponieważ jego prawdziwa data urodzenia pozostawała nieznana, pracownicy biblioteki przyjęli, że urodził się 10 sierpnia. Co roku tego dnia wydają na cześć Socksa przyjęcie urodzinowe. Otrzymane prezenty (zazwyczaj zabawki, żwirek i karma) przekazywane są następnie do lokalnych schronisk. 

W 2020 roku Socks zdobył nawet tytuł „Najfajniejszego Kota w Birmingham”. W nagrodę otrzymał miękkie jak chmurka legowisko oraz pakiet smakołyków. Towarzysząca mu sława korzystnie przyczyniła się do rozpromowania biblioteki. Jeśli jesteście ciekawi, co porabia ten uroczy kocurek, znajdziecie go na Facebooku na stronie „Socks the Library Cat”. 

Praca sezonowa 

Niektóre koty stają się kotami bibliotecznymi z powołania, natomiast inne przez… przypadek. Tak było w przypadku kotki Rosie, która zaginęła na osiem długich miesięcy, by – jak się okazało – nadrobić zaległości w lekturze. 

Rosie zamieszkiwała Long Island, wyspę w stanie Nowy Jork. Wiodła spokojne, radosne życie. Jej opiekunka Stephanie Villani wraz z mężem prowadzili firmę handlującą rybami. Złowione okazy zawozili na targi rolnicze w całym stanie. Pewnego dnia Rosie zakradła się na tył ciężarówki z towarem (prawdopodobnie zwabiona intensywnym zapachem) i pojechała na Grand Army Plaza. Kiedy mąż Stephanie otworzył drzwi, by wynieść skrzynki z rybami, Rosie czym prędzej czmychnęła do pobliskiego parku. 

Kiedy zauważono jej nieobecność, zrozpaczona rodzina rozpoczęła poszukiwania. Przyjaciele, współpracownicy i klienci firmy przez całe miesiące bezskutecznie szukali Rosie. Aż pewnego dnia Stephanie otrzymała telefon ze szpitala dla zwierząt One Love Animal Hospital.

Jak się okazało, błąkającą się po ulicach Brooklynu Rosie przygarnęli pracownicy Biblioteki Publicznej. Kotka całe dnie spędzała na zajadaniu się przysmakami, poddawaniu drapaniu za uszami oraz zapoznawaniu się z nowościami wydawniczymi. Zarówno pracownicy, jak i bywalcy biblioteki przyjęli ją z otwartymi ramionami. Wiele osób przychodziło wyłącznie po to, by ją poznać, a Rosie szybko się stawała ich ulubienicą. Jednak po paru miesiącach podczas rutynowej wizyty w lecznicy, weterynarz zlokalizował u kotki chip. Okazało się, że wcale nie jest bezdomna. Ma rodzinę, która bardzo ją kocha i za nią tęskni. 

Rosie pożegnała się z pracownikami i gośćmi biblioteki, a potem wróciła do swojego starego życia na Long Island. Jej historia jest jednak doskonałym dowodem na to, że każdy mruczek może zrobić karierę jako kot biblioteczny – niezależnie od pochodzenia i poprzednich doświadczeń zawodowych. 

Porzucony w skrzynce na książki 

Historia tego uroczego rudzielca zaczęła się pewnego zimowego poranka. Wtedy pracownica biblioteki Vicki Myron znalazła przemarzniętego, ledwo żywego kotka w skrzynce służącej do zwrotu przeczytanych książek. 

Kot otrzymał na imię Dewey i oficjalnie został zaadoptowany przez bibliotekę. Bardzo poważnie podchodził do swojej roli kota bibliotecznego. Dotrzymywał towarzystwa czytelnikom, oceniał, które książki są najwygodniejsze do drzemki oraz przynajmniej kilka razy dziennie sprawdzał, który z pracowników najlepiej drapie pod bródką. 

Obecność Deweya tchnęła w bibliotekę nowe życie – sprawił, że niewielki oddział zaczęło odwiedzać coraz więcej osób. Z czasem pojawili się goście z innych miast, a nawet z innych krajów. Dzięki sławie rudego kocurka do niedawna nieznane nikomu miasteczko stało się atrakcją turystyczną. Ożyła lokalna gospodarka, otwierały się kolejne restauracje i hotele. 

Mimo że Dewey zmarł w 2006 roku, jego sława wciąż jest żywa. Vicki Myron, która uratowała kocurkowi życie, postanowiła spisać jego przygody. Jej książka „Dewey. Wielki kot w małym mieście” szybko stała się bestsellerem. Jeśli masz ochotę na optymistyczną, podnoszącą na duchu historię, to koniecznie musisz ją przeczytać.

 

 

Kocie kontrowersje 

Bycie kotem bibliotecznym to ciężka i odpowiedzialna praca. Jednak nie wszyscy ją doceniają. Tak było w przypadku czarnego kota o imieniu Browser (z angielskiego „Przeglądarka”, „Wyszukiwarka”). 

Browser trafił do biblioteki w White Settlement w Teksasie z lokalnego schroniska dla zwierząt. Chociaż jego głównym zadaniem miało być rozprawienie się z plagą myszy, to dzięki towarzyskiemu charakterowi oraz przyjaznemu usposobieniu szybko awansował. Stał się oficjalnym członkiem bibliotecznej społeczności. Niestety nie wszyscy zaakceptowali jego obecność w tym miejscu… 

14 czerwca 2016 roku rada miejska White Settlement przyjęła wniosek złożony przez Elzie Clements. Żądała ona usunięcia Browsera z biblioteki. Pani Clements stwierdziła, że ​​„ratusz i budynki użyteczności publicznej to nie miejsce dla zwierząt”. Jako dodatkowy argument przytoczyła możliwość wystąpienia alergii u czytelników. Wniosek został przegłosowany większością głosów (dwa do jednego) i biedny kocur otrzymał 30 dni na relokację

Nie minęło sporo czasu, kiedy historia zdymisjonowanego kota bibliotecznego trafiła do mediów. Pod specjalną petycją w sprawie Browsera podpisało się ponad 12 000 osób! Burmistrz White Settlement otrzymał około 1500 maili z całego świata (nie tylko Stanów Zjednoczonych, lecz również Niemiec, Australii, Malezji czy Anglii) nawołujących o zaniechanie eksmisji.

Pod wpływem licznych nacisków 1 lipca 2016 roku rada miejska jednomyślnie zagłosowała za uchyleniem swojej wcześniejszej decyzji o eksmisji. Browser mógł wreszcie wrócić do biblioteki i przerwanych obowiązków.  Lillian Blackburn, prezeska stowarzyszenia Przyjaciół Biblioteki White Settlement, tak skomentowała decyzję rady:

To jego dom. Uwielbia spędzać czas wokół książek i spacerować między półkami. Browser ma niezwykle wrażliwą duszę – może to właśnie dlatego ludzie tak go uwielbiają. Jeśli ktoś rzeczywiście ma alergię, wystarczy, że zadzwoni wcześniej do biblioteki – umieścimy kota na jakiś czas na zapleczu, żeby taka osoba mogła wejść. To żaden problem. A zresztą przyznajcie sami – koty i książki pasują do siebie idealnie. 

Więcej magii

Niezależnie od epoki koty pozostają integralną częścią bibliotecznej atmosfery. Historie Horatio, Socksa, Rosie, Deweya i Browsera jedynie to potwierdzają. Ich kojąca obecność, miękkie futerko oraz niezwykły charakter sprawiają, że są one idealnymi książkowymi towarzyszami. Dzięki nim biblioteki stają się bardziej przyjazne, przytulne i magiczne. Kiedy następnym razem odwiedzisz bibliotekę, rozejrzyj się uważnie. Może gdzieś między półkami przechadza się jakiś dumny kot… 

Pierwsza publikacja: 06.03.2024

Podziel się tym artykułem:

Ewa Potępa
Ewa Potępa

Miłośniczka dobrego jedzenia i podróży. Za punkt honoru stawia sobie pogłaskanie każdego napotkanego kota. W poprzednim życiu była Pandą Wielką.

Zobacz powiązane artykuły

20.04.2024

Dlaczego kot owija się ogonem?

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Czy twój mruczek wszedł do pokoju, usiadł wyprostowany w progu i… owinął swoje łapki ogonem? A może uciął sobie drzemkę i zakrył nim pyszczek? Sprawdź, dlaczego to robi!

kot owija się ogonem

undefined

12.04.2024

Tipsy dla kota – krzywdząca moda czy pożyteczny gadżet?

Ten tekst przeczytasz w 3 minuty

Tipsy dla kota powstały z myślą o ochronie mebli i innych przedmiotów podczas drapania. Pytanie – gdzie w tym wszystkim jest zwierzę i jego naturalne instynkty?

tipsy dla kota

undefined

07.04.2024

Jak widzi kot? Czy koty widzą kolory? Sprawdźmy!

Ten tekst przeczytasz w 4 minuty

Wiesz na pewno, że zmysł wzroku jest jednym z najlepszych u kotów. Szczególnie dobrze mruczki widzą obiekty, które się szybko poruszają. Co jeszcze warto wiedzieć o ich wzroku?

jak widzi kot

undefined

null

Bądź na bieżąco

Zapisz się na newsletter i otrzymuj raz w tygodniu wieści ze świata kotów!

Zapisz się